Odslaniajac ramiona i labedzia szyje.
W takim Litwinka tylko chodzic zwykla z rana,
W takim nigdy nie bywa od mezczyzn widziana:
Wiec choc swiadka nie miala, zalozyla rece
Na piersiach, przydawajac zaslony sukience.
Wlos w pukle nie rozwity, lecz w wezelki male
Pokrecony, schowany w drobne straczki biale,
Dziwnie ozdabial glowe, bo od slonca blasku
swiecil sie, jak korona na swietych obrazku.
Twarzy nie bylo widac. Zwrocona na pole
Szukala kogos okiem, daleko, na dole;
Ujrzala, zasmiala sie i klasnela w dlonie,
Jak bialy ptak zleciala z parkanu na blonie
I wionela ogrodem przez plotki, przez kwiaty,
I po desce opartej o sciane komnaty,
Nim spostrzegl sie, wleciala przez okno, swiecaca,
Nagla, cicha i lekka jak swiatlosc miesiaca.
Nocac chwycila suknie, biegla do zwierciadla;
Wtem ujrzala mlodzienca i z rak jej wypadla
Suknia, a twarz od strachu i dziwu pobladla. On Pana zastepuje i on w niebytnosci
Pana zwykl sam przyjmowac i zabawiac gosci
(Daleki krewny panski i przyjaciel domu).
Widzac goscia, na folwark dazyl po kryjomu
(Bo nie mogl wyjsc spotykac w tkackim pudermanie);
Wdzial wiec, jak mogl najpredzej, niedzielne ubranie
Nagotowane z rana, bo od rana wiedzial,
ze u wieczerzy bedzie z mnostwem gosci siedzial.
Pan Wojski poznal z dala, rece rozkrzyzowal
I z krzykiem podroznego sciskal i calowal;
Zaczela sie ta predka, zmieszana rozmowa,
W ktorej lat kilku dzieje chciano zamknac w slowa
Krotkie i poplatane, w ciag powiesci, pytan,
Wykrzyknikow i westchnien, i nowych powitan.
Gdy sie pan Wojski dosyc napytal, nabadal,
Na samym koncu dzieje tego dnia powiadal.
"Dobrze, moj Tadeuszu (bo tak nazywano
Mlodzienca, ktory nosil Kosciuszkowskie miano
Copyright © 2006 Neonix. Designed by Free CSS Templates